Aktualności

Policyjne interwencje podczas służby nad Zalewem Solińskim

Data publikacji 18.08.2018

Wakacje, to czas wytężonej pracy dla policjantów pełniących służbę nad Zalewem Solińskim. Funkcjonariusze z posterunku w Polańczyku i z sezonowego posterunku w Solinie oraz wspierający ich policjanci z Oddziału Prewencji Policji w Rzeszowie czuwają nad bezpieczeństwem turystów wypoczywających zarówno na lądzie, jak i na wodzie.

We wtorek, około południa funkcjonariusze pełniący służbę w patrolu motorowodnym otrzymali zgłoszenie, że w rejonie zapory wodnej w Solinie tonie rowerek wodny z załogą na pokładzie. Policyjna łódź natychmiast udała się we wskazane miejsce. Funkcjonariusze podjęli na pokład starszego mężczyznę, drugiego z mężczyzn na pokład swojej łodzi wydobyli ratownicy BWOPR. Obaj byli przemoczeni i wystraszeni. Jak się okazało, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych mężczyźni wypłynęli wypożyczonym rowerkiem wodnym w kierunku zapory. W pewnym momencie fale zaczęły zalewać pokład i rowerek zaczął tonąć.

Obaj uratowani zostali przewiezieni do przystani. Nie wymagali pomocy lekarskiej.
 

Dzień później, w środę, około godz. 11 policjanci zostali powiadomieni o zaginięciu 14-letniego chłopca. O zaginięciu nastolatka powiadomiła jego matka. Chłopiec zaginął w lesie w pobliżu Zalewu Solińskiego.

W poszukiwaniach chłopca brały udział dwa patrole Policji oraz dwie łodzie motorowe BWOPR i 6 ratowników wodnych. Policjanci szukali chłopca w lesie, w terenie gęsto zarośniętym, ze stromym urwiskiem łączącym się z Zalewem. Linię brzegową Cypla Polańczyk sprawdzali ratownicy w łodziach motorowych. Funkcjonariusze prowadzili też poszukiwania chłopca w Parku Zdrojowym i w pobliskich lokalach gastronomicznych. Zdecydowali też sprawdzić miejsce zakwaterowania zaginionego chłopca. W drodze na miejsce zauważyli nastolatka przypominającego zaginionego. Policjanci pozostawili radiowóz i pieszo podeszli w pobliże restauracji, gdzie zauważyli 14-latka. Chłopiec był zdenerwowany i roztrzęsiony.

Policjanci przewieźli 14-latka na posterunek, gdzie przywieziono też jego matkę. Chłopiec tłumaczył, że podczas spaceru rozzłościł się, bo między nim a matką doszło do nieporozumienia. Pobiegł do lasu i ukrył się. A gdy matka wraz z przechodniami zaczęła go szukać w lesie, postanowił sam wrócić do wynajmowanej kwatery.

Powrót na górę strony