Fałszywy alarm i jego konsekwencje
Data publikacji 04.07.2008
Postawieni w stan alarmu policjanci przez kilka godzin szukali kobiety, o uprowadzeniu, której poinformował jej znajomy. Zgłoszenie zostało potraktowane bardzo poważnie, pomimo nietrzeźwości zgłaszającego. W trakcie poszukiwań, okazało się, że...
Postawieni w stan alarmu policjanci przez kilka godzin szukali kobiety, o uprowadzeniu, której poinformował jej znajomy. Zgłoszenie zostało potraktowane bardzo poważnie, pomimo nietrzeźwości zgłaszającego. W trakcie poszukiwań, okazało się, że zgłaszający w alkoholowym zwidzie przekazał nieprawdziwe okoliczności rzekomego uprowadzenia. Wczoraj około godziny 23.20, nietrzeźwy 31-letni mieszkaniec Rzeszowa zgłosił o uprowadzeniu jego znajomej. Z informacji, jakie przekazał mocno nietrzeźwy zgłaszający wynikało, że około godziny 19, w momencie, gdy ten odłączył się na chwilę od swojej znajomej, z którą na piechotę wracał z imprezy. Do stojącej na poboczu drogi kobiety miało podjechać zielone audi, z którego wysiadło trzech mężczyzn. Z jego dalszej relacji wynikało, że kobieta miała zostać obezwładniona i wsadzona do bagażnika samochodu, który następnie odjechał w nieznanym kierunku. Natychmiast zarządzono blokady na drogach wylotowych. W trybie alarmowym do służby ściągnięto policjantów z sekcji kryminalnej, a w miejscu uprowadzenia przewodnik z psem tropiącym rozpoczął poszukiwania. Po kilku godzinach ustaleń i sprawdzeń niemal całego miasta, jeden z patroli podał informację, która wyjaśniła całą sprawę. Jak się okazało nietrzeźwy mężczyzna w alkoholowym zwidzie podał niemal filmową wersję uprowadzenia, odbiegającą całkowicie od rzeczywistości. Jedynym potwierdzającym się faktem było to, że kobieta odjechała zielonym audi, a cała reszta to już konfabulacja zgłaszającego. Zanim zgłoszenie o uprowadzeniu kobiety postawiło na nogi kilkudziesięciu policjantów, poszukiwana 19-latka została odwieziona do Izby Wytrzeźwień, po tym jak kierowcy zielonego audi urządziła awanturę na jednej z rzeszowskich stacji benzynowych. Policjanci interweniujący na stacji nie brali udziału w poszukiwaniach i dopiero, gdy usłyszeli komunikat o uprowadzeniu skojarzyli zielone audi i kompletnie pijaną awanturnicę, u której badania wykazały 2.72 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Z ich relacji wynikało, że leżącą na poboczu drogi 19-latkę zauważył kierowca zielonego audi. Gdy zatrzymał się chcąc sprawdzić czy leżąca na ziemi nie potrzebuje pomocy, ta uprosiła go by odwiózł ją do domu, bo sama nie da rady tam dojść. Nieprzeczuwający dalszych konsekwencji kierowca zabrał ją do samochodu, jednak nie znając topografii Rzeszowa zatrzymał się na stacji benzynowej chcąc ustalić gdzie jest ulica, na której mieszka jego pasażerka. Tam przebudzona kobieta wszczęła awanturę, podrapała po twarzy uczynnego kierowcę i nie chciała opuścić jego samochodu. Wezwany na miejsce patrol odwiózł niewdzięczną "autostopowiczkę" do Izby Wytrzeźwień. Nie wykluczone, że zdarzenie to będzie miało dalsze konsekwencje, związane z bezzasadnym zgłoszeniem przestępstwa, którego nie było. Trzeba nie lada wyobraźni, aby widzieć trzech napastników zamiast jednego kierowcy, pomylić drzwi boczne samochodu z jego bagażnikiem i widzieć jak koleżanka zostaje wrzucona do jego wnętrza. Policjanci bardzo często muszą reagować na takie zgłoszenia. W konsekwencji niepotrzebnie angażowani są w wyjaśnianie wyimaginowanych zdarzeń, zamiast być w tych miejscach, w których ktoś naprawdę może potrzebować ich pomocy.