Wydarzenia

Dyżurny telefonicznie udzielał pomocy zemdlonej

Data publikacji 07.04.2012

Wczoraj wieczorem dyżurny rzeszowskiej komendy odebrał telefon od bardzo zdenerwowanej kobiety. Okazało się, że chciała ona wezwać pogotowie do wnuczki, która straciła przytomność. Policjant uspokoił zdenerwowaną kobietę, ustalił adres zgłaszającej, wezwał pogotowie ratunkowe i telefonicznie instruował jak zachować się w tej sytuacji. Rozmowę prowadził do czasu przyjazdu karetki.

Wczoraj wieczorem dyżurny rzeszowskiej komendy odebrał telefon od bardzo zdenerwowanej kobiety. Okazało się, że chciała ona wezwać pogotowie do wnuczki, która straciła przytomność. Policjant uspokoił zdenerwowaną kobietę, ustalił adres zgłaszającej, wezwał pogotowie ratunkowe i telefonicznie instruował jak zachować się w tej sytuacji. Rozmowę prowadził do czasu przyjazdu karetki.


Zgłoszenie miało miejsce wczoraj wieczorem. Około godziny 22 telefon alarmowy 997 odebrał dyżurny rzeszowskiej komendy. Telefonowała bardzo zdenerwowana kobieta, której wnuczka zasłabła. Kobieta chciała wezwać karetkę pogotowia, jednak pomyliła numery i zamiast na pogotowie dodzwoniła się na Policję.

 

Policjant prowadzący rozmowę uspokoił kobietę i w pierwszej kolejności ustalił jej adres zamieszkania. Natychmiast zawiadomił pogotowie ratunkowe i skierował je pod wskazany adres. Cały czas rozmawiając ze zdenerwowaną kobietą ustalił wstępnie stan zemdlonej dziewczynki. 17-latka straciła przytomność podczas kąpieli. Jednak w chwili rozmowy była już przytomna i samodzielnie oddychała. Polecił rodzinie ułożyć ją w odpowiedniej pozycji z nogami powyżej głowy oraz przewietrzyć pomieszczenie. Dziewczyna była na wpół świadoma więc dyżurny polecił, aby w miarę możliwości cały czas utrzymywać ją przy świadomości i nie pozwolić zasnąć. Prosił aby do przyjazdu pogotowia nie podawać jej żadnych napojów.

 

Następnie w rozmowie z domownikami próbował ustalić wstępne przyczyny zasłabnięcia. Wykluczono zatrucie tlenkiem węgla, gdyż w łazience nie było piecyka gazowego. Ustalił, że dziewczyna nie leczy się i nie przyjmuje leków. Zebrane informacje na bieżąco przekazywał dyspozytorowi pogotowia ratunkowego. Rozmowa dyżurnego z kobietą trwała ponad 16 minut do przyjazdu pogotowia ratunkowego. Policjant zakończył całą interwencję, gdy upewnił się, że na miejsce dotarła karetka pogotowia ratunkowego.  

  • Zdjęcie: archiwum KMP.
Powrót na górę strony