Na piechotę do ... Jarosławia
Data publikacji 29.10.2010
Policjanci zaopiekowali się 10-letnim chłopcem, który sam przyszedł na stację paliw w Łańcucie. Chłopiec twierdził, że idzie pieszo do...Jarosławia. Na widok matki, która przyjechała po 10-latka do łańcuckiej komendy oświadczył, że nie zna tej pani.
Dziesięcioletni chłopiec z Rzeszowa na stacji paliw w Łańcucie powiedział, że idzie pieszo do … Jarosławia. Na widok matki, która przyjechała po niego do łańcuckiej komendy, oświadczył, że nie zna tej pani.
W środę wieczorem dyżurny łańcuckiej komendy został powiadomiony przez pracownika stacji paliw w Kraczkowej o chłopcu, który przyszedł na stację pieszo i twierdził, że idzie dalej do... Jarosławia. Policjantom, którzy udali się na stacje paliw mówił, że nie pamięta jak się nazywa. Później przedstawił się wymyślonym imieniem i nazwiskiem, opowiadał też o okolicznościach w jakich znalazł się w tym miejscu. Według jego relacji, wracał właśnie z Rzeszowa z imienin kolegi i szedł do Jarosławia. Na piechotę.
Ponieważ miał przy sobie plecak szkolny, funkcjonariuszom ustalili jego tożsamość. Okazało się, że "mały wędrowiec" to 10-letni mieszkaniec Rzeszowa. Policjanci wezwali matkę chłopca. 10-latek na jej widok oświadczył policjantce, że nie zna tej pani.
Matka chłopca potwierdziła, że to na pewno jej syn. Tego właśnie dnia nie wrócił po lekcjach do domu i całe popołudnie i wieczór go szukała.
Policjanci przekazali chłopca pod jej opiekę.