Nietypowe policyjne poszukiwania
W miniony weekend lescy policjanci dwukrotnie brali udział w poszukiwaniach osób. W nocy z soboty na niedzielę pomogli kobiecie, która zgubiła się w lesie nad Jeziorem Solińskim, następnej nocy szukali mężczyzny, który uciekł z przyjęcia „poprawin”.
W miniony weekend lescy policjanci dwukrotnie brali udział w poszukiwaniach osób. W nocy z soboty na niedzielę pomogli kobiecie, która zgubiła się w lesie nad Jeziorem Solińskim, następnej nocy szukali mężczyzny, który uciekł z przyjęcia „poprawin”.
44-letnia turystka z Nowego Sącza poprosiła dyżurnego leskiej Policji o pomoc o godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę. Kobieta pokłóciła się z mężem i uciekła z miejsca, gdzie biwakowali. Później nie umiała znaleźć drogi powrotnej, tym bardziej że nie wiedziała, w jakiej miejscowości rozbili swój obóz. Dzięki wskazówkom oficera dyżurnego dotarła do zabudowań w miejscowości Werlas, skąd zabrali ją dzielnicowi. Po kobietę, która przez las wędrowała boso i bez odpowiedniego okrycia, do Leska przyjechała córka.
Z kolei w niedzielę około godz. 19.50 do dyżurnego zgłosił się mieszkaniec Łukawicy, informując o zaginięciu swojego brata. Zgłaszający poprzedniego dnia brał ślub, a w niedzielę jego goście bawili się na „poprawinach”. Brat pana młodego, 36-latek obraził się na żonę i uciekł z zabawy. Zgłaszający był świadkiem, jak chodził po drodze relacji Lesko - Hoczew między jeżdżącymi samochodami, po czym wszedł do rzeki San, przeszedł wpław na drugi brzeg i zaczął się wspinać na pobliskie wzgórze. Ponieważ z relacji rodziny wynikało, że uciekinier wcześniej groził wyrządzeniem sobie krzywdy, w nocy poszukiwali go policjanci. Dopiero dziś rano zgłaszający odwołał poszukiwania, gdy znalazł brata śpiącego na strychu swojego domu.