Kradzież, której nie było
Policjanci wydziału kryminalnego w sobotnie popołudnie ustalili sprawcę „kradzieży” volkswagena passata, która miała miejsce w nocy z piątku na sobotę w Mielcu. „Skradziony” samochód był wart 25 tys. zł. Sprawcą okazał się syn zawiadamiającej o przestępstwie kobiety.
Policjanci wydziału kryminalnego w sobotnie popołudnie ustalili sprawcę „kradzieży” volkswagena passata, która miała miejsce w nocy z piątku na sobotę w Mielcu. „Skradziony” samochód był wart 25 tys. zł. Sprawcą okazał się syn zawiadamiającej o przestępstwie kobiety.
Policjanci, zaraz po zawiadomieniu przez mieszkankę Mielca o kradzieży jej samochodu, rozpoczęli intensywne czynności mające na celu odzyskanie pojazdu. Poinformowano sąsiednie jednostki Policji, zorganizowano punkty kontrolne. Samochód odnaleziono rano ok. godz. 6 na ul. Boguszewskiej w Mielcu. Leżał rozbity w przydrożnym rowie. Od zgłaszającej przyjęto zawiadomienie o przestępstwie. Na okoliczność kradzieży rozpytano również mieszkające ze zgłaszającą osoby. Policjanci szybko zauważyli, że kilka szczegółów się nie zgadza.
W wyniku podjętych czynności ustalono, że 21-letni syn zawiadamiającej mielczanki, po wypiciu wspólnie z kolegami alkoholu postanowił pojeździć sprowadzonym zza granicy samochodem bez wiedzy i zgody rodziców. Jeszcze przed północą z powodu zbyt szybkiej jazdy i utraty panowania nad pojazdem wjechał do rowu, poważnie uszkadzając volkswagena. Podczas uderzenia, kierujący doznał obrażeń twarzy, które tłumaczył w domu i przesłuchującym go policjantom, że został napadnięty przez dwóch nieznanych sprawców. W krzyżowym ogniu pytań o tą dość niejasną sytuację, kłamstwo wyszło na jaw. Mężczyzna chcąc uniknąć odpowiedzialności za jazdę bez uprawnień i po wypiciu alkoholu oraz kosztów naprawy rozbitego samochodu, wymyślił historię o pobiciu go i kradzieży auta.
Wczoraj usłyszał zarzut jazdy w stanie nietrzeźwości. Czy i jakie zostaną mu jeszcze przedstawione zarzuty zdecyduje prokurator.