Wszystko według scenariusza...
Data publikacji 20.07.2007
Filmowy scenariusz przypominało zdarzenie, do którego doszło 19 lipca 2007 roku w jednej z kwiaciarni w Ustrzykach Dolnych. W godzinach popołudiowych do kwiaciarni wszedł mężczyzna w towarzystwie młodej kobiety. Para nie wzbudzała...
Filmowy scenariusz przypominało zdarzenie, do którego doszło 19 lipca 2007 roku w jednej z kwiaciarni w Ustrzykach Dolnych.
W godzinach popołudiowych do kwiaciarni wszedł mężczyzna w towarzystwie młodej kobiety. Para nie wzbudzała podejrzeń właścicielki. Mężczyzna, który mógł mieć około 40 - 50 lat, ubrany był elegancko, w jasne spodnie i brązową marynarkę. Jego towarzyszka - młoda, około 20 - letnia kobieta - miała na sobie dzinsową spódnicę i bluzkę w innym kolorze.
Ich zachowanie nie wskazywało na nikczemne zamiary, które w rzeczywistości nimi kierowały. Mężczyzna chciał bowiem złożyć zamowienie na przystrojenie domu kwiatami z okazji 25 - lecia ślubu jego siostry. Przedstawił się jako Piotr K., a nawet podal swój numer telefonu, żeby się z nim skontaktować w razie potrzeby. W rozmowie był bardzo rzeczowy i konkretny, ponieważ dokładnie określił treść i cel zamówienia; podał adres, dzień i godzinę jego realizacji. Zaproponował, że wpłaci zaliczkę i stwierdził, że ostateczny koszt tego "prezentu dla siostry" nie gra roli.
Rozmowę w kwiaciarni "przerwało" wejście młodego człowieka, który nic nie mówiąc, zaczął wyciągać coś ze swojeje torby. Były to małe, plastikowe przedmioty, opisane przez chlopaka, jako alarmy. Wywiązała się dyskusja pomiędzy rzekomym Piotrem K. a "sprzedawcą alarmów", na temat możliwości zakupu takich alarmow na firmę, którą Piotr K. i owa młoda kobieta mieli mieć we Włoszech. Okazało się, że chłopak może "dystrybuować" te alarmy tylko na terenie Polski. W związku z tym mężczyzna poprosił właścicielkę kawiarni, by wzięła alarmy "na kwiaciarnię", a on je odkupi, "skoro nie ma innej możliwości".
Piotr K. i jego partnerka wyszli z kwiaciarni pod pretekstem wymienienia pieniędzy w kantorze. W tym czasie w kwiaciarni podpisywano wz - kę na zakup 12 sztuk alarmów. Sprzedawca pprzedstawił sie jako przedstawiciel firmy z Czaplinka. "Koszt transakcji wyniósł" 566 zł (zapłaconych z kasy w kwiaciarni), plus 100 Euro ze środków własnych właścicielki. Para, mimo wcześniejszych zapewnień nie wróciła już do kwiaciarni. Bezcelowe okazały się także próby nawiązania kontaktu telefonicznego z Piotrem K.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Ustrzykach Dolnych. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że jedno takie urządznie kosztuje 2,49 zł, a właścicielka kwiaciarni zapłaciła za jeden egzemplarz 78 zł.